Czarni wracają do gry

W niedzielę zajmująca I miejsce w tabeli i trapiona kontuzjami kluczowych graczy drużyna TS Victoria Sosnowiec wyjechała zmierzyć się w Wałbrzychu z wicemistrzem Polski – drużyną Czarnych Wałbrzych. Wiadomo było, że obie drużyny czeka ciężkie spotkanie. Tradycyjnie już redaktorzy strony oddają głos gospodarzom spotkania, którzy w taki sposób opisują jego przebieg:

Mobilizacja. To słowo od przegranego meczu w Choroszczy z białostockim Strzelcem, “Powidlaki” odmieniały przez wszystkie przypadki. Jeśli Czarni mieli wrócić do gry o najwyższe cele, w niedzielę w spotkaniu z liderującą Victorią Sosnowiec należało zwyciężyć. Mobilizacja dotyczyła nie tylko aspektów czysto sportowych, ale i organizacyjnych, Czarni po raz pierwszy w tym sezonie mieli wystąpić w roli gospodarza. Dlatego już na kilkadziesiąt minut przed meczem w klubie trwała wzmożona praca. Przygotowanie boiska, zapewnienie atrakcji spodziewanym kibicom, opracowanie programów meczowych. To wszystko koncentrowało i skupiało całe środowisko powidlackie wokół niedzielnego spotkania. Było czuć, że nadszedł czas sprawdzianu dla drużyny, ale i klubu jako całości. Niestety, nie wszystko w tym aspekcie wypadło tak, jak sobie tego życzyliśmy. Sprawa dotyczy tutaj przede wszystkim obsady sędziowskiej spotkania. Chcielibyśmy tutaj, przy tej okazji tej relacji uderzyć się w pierś i przeprosić za to naszych rywali z Victorii, którzy tego dnia pokonali dla nas blisko 300 kilometrów. Czasami jest tak, że kiedy wszystko jest zapięte na przysłowiowy “ostatni guzik”, w ostatniej chwili wysypują się rzeczy najbardziej oczywiste i najważniejsze. Nie chowamy głowy w piasek, bierzemy za to pełną odpowiedzialność i stawiamy sprawę jasno. Był to pierwszy taki przypadek, z którego wyciągniemy, a nawet już wyciągnęliśmy wnioski. Taka sytuacja nie będzie miała prawa się powtórzyć. Zwracamy się tutaj także do naszego derbowego rywala z Lechji Lwów – Marcina Orlińskiego, który ostatecznie uratował sytuację i przyjął na swoje barki ciężar poprowadzenia spotkania. Dziękujemy i nie zapomnimy. Będzie okazja przy najbliższym meczu derbowym chociaż symbolicznie podziękować za pomoc.

Co do samego meczu, to Czarni wytoczyli tego dnia najcięższe działa ze swojego lwowskiego arsenału. Na boisko wybiegł optymalnie najmocniejszy dostępny tego dnia skład. Wraz z naszymi asami – Adrianem Moszykiem, Tomaszem Wepą oraz Michałem Oświęcimką, trzon drużyny z Wieczorkiem, Krawczyńskim, Rzerzyckim, Koszyką, Wiśniewskim, Łuszczykiem, Pietrzakiem, Wroczyńskim oraz innymi miał zagwarantować grę godną wicemistrza Retro Ligi. O jakże inaczej wyglądałaby tabela ligowa, gdyby “Powidlaki” mogły na co dzień rozporządzać pełną możliwością tej kadry – chciałoby się rzec. Pozostaje mieć nadzieję, że zwłaszcza w pojedynkach derbowych z pozostałymi rywalami ze Lwowa będzie taka możliwość, gdyż widowisko jakie tego dnia stworzyły oba zespoły stało naprawdę na bardzo wysokim piłkarskim poziomie. Goście z Sosnowca udowodnili bowiem, że liderem rozgrywek nie zostali przypadkiem. Byli tego dnia bardzo wymagającym przeciwnikiem, który przy większym szczęściu pod bramką Łuszczyka mogli pokusić się o znacznie większy dorobek bramkowy. Jednakże patrząc obiektywnie to Czarni nadawali tempo wydarzeniom na boisku i dzięki szybko nakręcającej się grze pod batutą trzech piłkarskich dyrygentów zyskali kontrolę nad przebiegiem spotkania, którą utrzymali do końca. Wynik otworzył w 21 minucie meczu z rzutu karnego kapitan “Powidlaków” Krawczyński, a wkrótce później prawdziwy koncert niczym starego, lwowskiego “Bardu”, rozpoczął nieprawdopodobny tego dnia Oświęcimka. Najpierw w 32 minucie pokonując bramkarza gości, by po pięciu minutach podwoić stan swoich trafień i wyprowadzić Czarnych na trzybramkowe prowadzenie. Przerwa określiła zatem jasno boiskową przewagę “Powidlaków”. 3:0 choć dawało spory zasób nadziei na korzystne rozstrzygnięcie, to jednak nie dawało pełnej gwarancji końcowego sukcesu. Piłkarze z Sosnowca nie zamierzali bowiem odpuścić i do samego końca imponowali ambicją, która swój wyraz znalazła w końcówce spotkania wraz z honorowym trafieniem. Jednakże doskonale dysponowany tego dnia Oświęcimka zdecydował się postawić kropkę nad “i”, ustalając wynik meczu praktycznie w ostatnich sekundach na 4:1.

Można by oczywiście wspomnieć, że temperatura spotkania była tego dnia równie wysoka co temperatura powietrza, ale emocje są nieodłączną przecież częścią każdego sportu kontaktowego – w tym być może przede wszystkim piłki nożnej. Ważne, że pomimo niepokojąco wyglądających sytuacji, całe spotkanie udało się dokończyć i pożegnać w przyjaznej atmosferze.

Czarni po zwycięstwie nad Victorią wracają zatem na właściwe tory i ponownie rozpalają nadzieję na udany sezon. Dobrą formę, zgranie oraz siłę zespołu będzie trzeba teraz potwierdzić w starciach na wyjazdach z dwoma pozostałymi lwowskimi drużynami. To właśnie te mecze przede wszystkim określą czy trwający sezon “Powidlaki” będą mogły zaliczyć do udanych czy też przejściowych.

Przemysław Mandela

Czarni Lwów – TS Victoria Sosnowiec 4:1

Czarni: Łuszczyk, Marczak, Wiśniewski, Wieczorek, Krawczyński, Rzeczycki, Stawiany, Wroczyński, Koszyka, Mocydlarz, Wepa, Oświęcimka, Moszyk, Pietrzak

TS Victoria Sosnowiec: Włodarczyk – Janda, Migoń, Matlachowski I, Szymański, Kozak, Kozioł, Matlachowski II, Czermak, Demianko, Biedroń, Banasiewicz, Błaszczyk, Broen, Górczyński, Rosa