MISTRZ TYM RAZEM LEPSZY OD WICEMISTRZA 

Autor tekstu: Przemysław Mandela

Powiedzieć, że ostatni weekend w Retro Lidze miał dla lwowskich drużyn wymiar dramatyczny, to jakby powiedzieć, że w Cukierni Zalewskich przy Akademickiej można kupić dobre pączki. Banał. Swoje mecze przegrały bowiem zarówno Lechja jak i Pogoń oraz Czarni, sprawiedliwie rozdzielając gorycz porażki pomiędzy sympatyków futbolu znad Pełtwi. 

Mecz w Choroszczy był od samego początku, przede wszystkim sporym wyzwaniem logistycznym dla “Powidlaków”. Do tej pory nie mieli oni okazji udać się w aż tak daleki wyjazd, praktycznie na drugi koniec Polski. Miało to swoje przełożenie zarówno na sporo nieobecności wśród zawodników podstawowego składu jak również dyspozycję pozostałych. Czarni w dalszym ciągu muszą mierzyć się z plagą kontuzji w zespole, w tym najlepszego strzelca zeszłego sezonu – Rafała Koszyki. To przede wszystkim brak zawodników o ofensywnym profilu przesądził o sobotniej porażce. “Powidlaki” miały zauważalny problem w kreowaniu sytuacji bramkowych, nie do końca tak jak powinna wyglądała też współpraca pomiędzy formacjami ofensywnymi. Mimo to zawodnicy podjęli rękawicę, próbując doskoczyć do poziomu gospodarzy, których gra na boisku prezentowała się płynniej. 

Strzelec Białystok był bardzo mocno zdeterminowany, aby zrewanżować się zeszłoroczną porażkę w finałach Retro Ligi. Dał temu wyraz wychodząc na prowadzenie już w pierwszym kwadransie meczu. Czarni pomimo kosztownej pomyłki w obronie, nie zamierzali się poddać. W końcu zdążyli już przyzwyczaić swoich kibiców do “gonienia wyniku”. I rzeczywiście w Choroszczy bardzo szybko mogli odpowiedzieć bramką, jednak błędu obrońców oraz doskonałej sytuacji nie potrafił zamienić na wyrównanie Mandela. 

W pierwszej połowie wynik nie uległ już zmianie, choć optyczną przewagę zdawali się mieć gospodarze. Końcowe rozstrzygnięcia wciąż pozostawały sprawą otwartą. Druga część meczu przebiegała podobnie jak pierwsza. Obie strony szarpały, przeprowadzały swoje akcje, a piłka wędrowała od jednej strony boiska do drugiej. Groźniejsze sytuacje były jednak dziełem piłkarzy Strzelca, którzy kilkukrotnie obijali obramowanie bramki bądź napotykali robinsonady świetnie broniącego Łuszczyka. 

Kiedy wydawało się, że rezultat do samego końca pozostanie niepewny, a obie drużyny zafundują licznie zebranej na stadionie w Choroszczy publiczności kolejnego dreszczowca, gospodarze w końcu przeważyli szalę na swoją korzyść. Dwie szybko stracone bramki pozbawiły “Powidlaków” nadziei na rezultat dający chociaż punkt. Rywal wykorzystał przy tym coraz bardziej odsłaniających się Czarnych, których boiskowy zegar zmuszał do podjęcia większego ryzyka w ofensywie. Niestety nie udało się, a Strzelec potwierdził tym samym swoją przewagę w tym spotkaniu. 

Końcowy rezultat 3:0 należy uznać za sprawiedliwy, choć przed przynajmniej dwiema bramkami uchroniło “Powidlaków” szczęście albo kończyny ofiarnego Łuszczyka. Można również dodać, że na chociaż jedną bramkę – honorową zasługiwali Lwowianie, co dało się usłyszeć także ze strony przybyłych na mecz kibiców. 

Czarni wracają więc do domu bez choćby punktu i trudno nie odnieść wrażenia, że drużyna wyczerpała już limit potknięć w obecnym sezonie, jeśli chce powalczyć o czołowe lokaty. Następny mecz z liderującą obecnie Victorią Sosnowiec, będzie zatem grą nie tylko o przełamanie i wywalczenie pierwszego w tym sezonie zwycięstwa, ale i początek podobnej do zeszłorocznej, zwycięskiej serii, która zaprowadziła “Powidlaków” na środkowy stopień podium. 

Na szczególną uwagę i oklaski zasługuje jednak organizacja spotkania oraz ugoszczenie Czarnych w dalekiej geograficznie ale jakże bliskiej charakterologicznie Choroszczy. Mecz miał wspaniałą oprawę dźwiękową, za którą odpowiadał grający na akordeonie Tomasz Horodeńsk, a zmagania na boisku nie uszły uwadze… Ułanom z 10. Pułku Ułanów Litewskich. Wojacy z Litwy borów, pól i łanów mogli tego dnia ze spokojem przyglądać się zmaganiom na murawie. Mecz przebiegał bowiem raczej w spokojnej atmosferze przy poszanowaniu zasad fair play. 

Chcielibyśmy tutaj przy tej okazji szczególnie wyróżnić, niestety nieznanego nam z nazwiska, zawodnika Strzelca Białystok, którzy przy stanie 1:0 i jak się później okazało, niesłusznie uznanej bramce dla gospodarzy, sam poinformował o tym arbitra. Jeżeli z pomocą naszych kolegów z Choroszczy uda się go zidentyfikować, będziemy wnioskować o nagrodę sezonu w kategorii fair play. Są to bowiem czyny idące za deklaracjami, że w Retro Lidze obowiązują zasady dżentelmeńskie. W sobotę mieliśmy tego potwierdzenie. Generalnie zawodnikom i działaczom Strzelca należą się olbrzymie wyrazy uznania za ugoszczenie gości oraz osłodzenie zarówno wielokilometrowej podróży jak i porażki na pomeczowej integracji.

Czarni Lwów w sobotę ponieśli swoją drugą w historii rozgrywek i pierwszą od pechowej inauguracji sezonu 2021 roku porażkę. Jest to także pierwszy mecz od pamiętnej porażki z Łowiczem, w którym na listę strzelców nie zapisał się żaden “Powidlak”. 

Oby ostatni taki w roku! 


Strzelec Białystok – CZARNI LWÓW 3:0 

Strzelec Białystok: Dąbrowski J, Roszkowski F, Dąbdrowski G, Popławski, Jaromiński, Sawicki, Roszkowski W, Brodowski, Kołodko, Burchart, Lewkowicz, Mojsak, Dąbrowski T, Czyżewski
Czarni Lwów: Łuszczyk, Pietrzak, Koszyka, Wroczyński, Kupczyk, Rzeczyński, , Krawczyński, Wieczorek, Wiśniewski, Marczak, Kalisz, Zych, Mandela